poniedziałek, 29 czerwca 2015

Czarnowidze, część pierwsza: Zupełnie niefortunne okoliczności

Nasza graficzka Edyta obchodziła wczoraj urodziny - najlepszego! 
***
Autokar pełen licealistów powoli toczył się w stronę Tatr. Każda minuta przybliżała uczniów do wakacji, a próbka wolności na wycieczce tylko poprawiała pasażerom humory. Byli świadomi, że nastał koniec testów i kartkówek na ten rok. Przed sobą widzieli już trzy dni bez szkoły, w dodatku wypełnione nieustającą balangą.
Pogoda ich nie zawiodła. Słońce świeciło odpowiednio mocno, a na niebie nie dostrzegali nawet najdrobniejszej chmurki. Lekko znudzona jazdą młodzież dla zabicia czasu śpiewała wakacyjne hity albo grała w karcianki. Przednie rzędy były jeszcze spokojniejsze. Ida przechodziła kolejny poziom jakiejś gry internetowej, a Ala zasnęła ze słuchawkami w uszach. Natalia przez chwilę próbowała skupić się na książce, ale w końcu dała za wygraną i pogrążyła się w głębokim śnie. 
Kiedy obudził ją potężny grzmot, dojeżdżali już do terenów górskich. Widać już było szczyty otoczone skłębionymi chmurami. Pasażerowie z niepokojem spoglądali na niebo - wspinaczka w deszczu niezbyt im się uśmiechała. 
Błąkali się wąskimi uliczkami, docierając coraz wyżej i wyżej. Wychowawca dyskutował głośno z kierowcą. Nie mogli znaleźć właściwego adresu, musieli więc jechać dalej bez względu na stan dróg. W końcu, po trzydziestu minutach przeszukiwania okolicy, osiągnęli cel. Stanęli przed sporym, poskomunistycznym ośrodkiem. Wyglądał jak samotny blok zagubiony pośrodku lasu, którego fasadę pomalowano na kolor miętowy. Mimo gorąca większość okien pozostała zamknięta, a po betonowym parkingu nikt się nie kręcił. 
Przed wejściem umieszczono dużych rozmiarów tablicę przyozdobioną czerwonymi literami: " Serdecznie witamy w Pogórzu Dolnym, pełnym słońca sanktuarium natury" i drobnym dopiskiem: "Pogórze Dolne to obszar odznaczający się wyjątkowym mikroklimatem, w szczególny sposób sprzyjającym środowisku naturalnemu. Prosimy mieć na uwadze dobro tych terenów, omijać siedliska niedźwiedzi i zachowywać się wobec przyrody możliwie nieinwazyjnie".
Natalia z niepokojem wpatrywała się w napis. Coraz mniej podobało jej się to miejsce. Kiedy na spotkanie wyszedł im właściciel pensjonatu, pulchny mężczyzna po pięćdziesiątce, nie mogła powstrzymać się przed zadaniem pytania.
- Czy naprawdę w pobliżu widziano niedźwiedzie? Znaczy, czy moglibyśmy się na nie czysto teoretycznie natknąć?
Klasa prychnęła śmiechem, a Janusz powiedział w swoim charakterystycznym wolnym tempie:
- No weź, Natalia, kto by nas puścił w takie miejsce, prawda, proszę pana?
Gospodarz uśmiechnął się szeroko.
- Tak właściwie to nie jestem zaznajomiony z tematem, ale słyszałem parę historii o bliskich spotkaniach z niedźwiedziem w tej okolicy i na waszym miejscu wolałbym uważać. Opowieści raczej nie kończyły się dobrze. Niemniej to tylko plotki, a wy jesteście grupą zorganizowaną, więc pewnie nie napotkacie nawet wiewiórki. O ile nikt nie będzie robił głupich numerów, wszystko zostanie w najlepszym porządku.
Na twarzach uczniów widać było zaniepokojenie, ale pozostali cicho. Wyjęli swoje torby z autokaru i poszli grzecznie za właścicielem, rozglądając się ukradkiem. Szybko rozdzielono pokoje, obyło się nawet bez większych konfliktów o zakwaterowanie z kumplami. Dziewczyny dostały pomieszczenie na najwyższym piętrze i szybko ruszyły obejrzeć swój kawałek strychu. 
Nie było to najgorsze miejsce, w jakim dane im było nocować, ale żadna nie wspominałaby go z uśmiechem. Mimo wszechobecnej boazerii czuło się tam chłód. Ścianę zdobił rządek białych, jelenich czaszek o oszałamiających rogach. Kot, krzywo wyszyty na jednym z koców, wpatrywał się uważnie w nowych gości. Ala dotknęła grzejnika. Wydawał się działać całkowicie prawidłowo.
- Dobrze więc... - zaczęła Ida - Biorę łóżko na górze!
W dziesięć minut ustaliły kolejność pobytu w łazience, rozpakowały się i gruntownie przemeblowały pokój. Niezbyt poprawiło to jego wygląd, no ale przynajmniej próbowały. Cóż, może nie był to nocleg ich marzeń, ale niby czemu nie miałyby wytrzymać tu trzech dni?
Ida odruchowo sięgnęła po telefon, zmarszczyła brwi i jęknęła:
- Nie ma zasięgu!
To była już poważna sprawa. Po gorączkowej wymianie zdań z mieszkańcami innych pokojów okazało się, że wszyscy mają ten sam problem. Uczniowie szybko zbadali pod tym kątem cały budynek i okazało się, że najbliższy kontakt z resztą świata nawiązać będą mogli dopiero następnego dnia, kiedy już dotrą na szczyt pobliskiej góry.
Dziewczyny wróciły do swojego pokoju i puściły muzykę, próbując nie patrzeć na ozdobny rządek czaszek. Nie miały już nic do roboty w środku, dodatkowo pogoda całkiem się już zepsuła. Natalia legła na łóżku i zaczęła nerwowo pisać w swoim notesie, Ala usiadła na dywanie w pozycji kwitnącego lotosu, osiągając najwyraźniej wewnętrzny spokój, a znudzona Ida wyjrzała przez okno. Widok - niewielka polana przy drodze i łańcuszek zielonych gór w tle - naprawdę był piękny. Deszcz i wiatr tylko nadawały mu dramaturgii. Chmury rozluźniły się nieco i przepuściły część słonecznych promieni, przez co polana przypominała raczej scenę niż kawałek ziemi. Nagle Ida zauważyła kogoś przemykającego przez dróżkę. Najwyraźniej chciał schronić się przed złą pogodą. Przyjrzała się uważniej. Była to drobna blondyneczka na zdezelowanym rowerze. Miała problemy z utrzymaniem równowagi, ciągle musiała się zatrzymywać, a to ze względu na przedmiot doczepiony do bagażnika.
- Hej, Natka, Ala, spójrzcie na chwilę. Widzicie to samo co ja? 
Podeszły do okna i stanęły jak wryte.
- Widzę uroczą dziewczynę o złotych warkoczach, pomykającą na rowerze z doczepioną gigantyczną siekierą. - powiedziała wreszcie Natalia.
Ala kiwnęła tylko głową.
- Ludzie, co to za miejsce? Wierzę w zbiegi okoliczności, ale tutaj zdarzają się stanowczo za często - marudziła Natalia, idąc na obiad.
Kiedy wszyscy zebrali się w jadalni, burza szalała już na całego. Uczniowie mieli kiepskie humory ze względu na nudę i internetowy odwyk. Jeden po drugim zajmowali miejsca przy chybotliwych stolikach. Styl sali doskonale pasował do lat siedemdziesiątych, najprawdopodobniej zresztą nic od tego czasu nie zostało w środku zmienione. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny.
Natalia miała problemy z przełknięciem kotleta, a brak apetytu zazwyczaj jej nie groził. Na początku bawiła ją rosnąca w ośrodku atmosfera grozy, no, może pomijając niedźwiedzie. Jako niespełniona pisarka fascynowała się wszystkimi nietypowymi historiami, szczególnie takimi z życia wziętymi. Co innego perspektywa spędzenia nocy w takich okolicznościach. Tu jej odwaga się kończyła, a pracować zaczynała histeryczna wyobraźnia.
Zerknęła na koleżanki. Ida też nie wyglądała na zbyt zadowoloną. Co prawda przez chwilę podobał jej się pomysł, że oprócz siekiery dziewczynka mogła mieć też ostrza ukryte w warkoczach. Musiałoby to fantastycznie wyglądać w walce. Ida stwierdziła jednak, że cieszyłaby się nim tylko w filmach, bo w rzeczywistości raczej umiałaby przeciwstawić się takiemu zagrożeniu. Toteż siedziała tylko, smętnie mieszając zupę nieokreślonego rodzaju.
Ala jak zawsze zachowywała kamienną twarz. Była jedną z tych osób, na które człowiek liczyłby w czasie apokalipsy zombie. Potrafiła niepostrzeżenie pojawiać się lub znikać, znała sztuki walki i zawsze zachowywała czujność. Teraz też obserwowała uważnie otoczenie i pewnie miała już swoją teorię co do wesołej, uzbrojonej dziewczynki.
Przynajmniej istnieje nadzieja, że uda nam się tu przy niej przetrwać - pomyślała Natalia i poczuła się nieco lepiej.
Czas mijał, prawie wszyscy oddali już brudne talerze, a jedno miejsce pozostawało puste. Nagle do środka wszedł zaniepokojony wychowawca. Podszedł do przewodniczącego klasy i szybko wymienił z nim kilka słów. Uczeń powoli pokręcił głową.
Wreszcie nauczyciel zwrócił się wprost do klasy:
- Czy ktoś z was wie może, gdzie jest Janusz?
Nastała kłopotliwa cisza. Wszyscy zapomnieli o zazwyczaj towarzyskim i gadatliwym koledze, co samo w sobie było już dziwne. Janusz na pewno nie był typem potrzebującym na wycieczce chwili samotności. Deszcz wciąż walił wściekle w szyby, a niebo zakryte chmurami wyglądało na prawie czarne.
Wychowawca chwycił się za głowę.
- Przeszukaliśmy cały budynek i nigdzie go nie znaleźliśmy. Mam tylko nadzieję, że nic mu się nie stało, burze w górach potrafią być naprawdę niebezpieczne. Pomyślcie chwilę, kiedy widzieliście go po raz ostatni? Wiecie może, gdzie mógł się udać? To poważna sprawa i jeśli nie znajdziemy go teraz, będę musiał wezwać policję.
Dziewczyny spojrzały po sobie. Janusz był, owszem, nieco ekscentrycznym typem, ale takie kawały do niego nie pasowały. Od początku wszystko wskazywało na to, że w tym ośrodku dzieje się coś dziwnego, ale teraz zrobiło się naprawdę niebezpiecznie.
Natalia szepnęła.
- Jak myślicie, o co może chodzić?


Ciąg dalszy nastąpi....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz