sobota, 4 lipca 2015

Pomoc w kopercie

Jeśli chodzi o wolontariat, główną przeszkodą w zostaniu wolontariuszem jest brak czasu. Dojazd, szkolenia, sama pomoc- wszystko to bywa czasochłonne. Na szczęście istnieją akcje wymagające od uczestnika tylko czystej koperty.

Ale obiecuję, tym razem nie chodzi o pieniądze.

 Marzycielska Poczta to organizacja zajmująca się utrzymywaniem kontaktu listownego z chorymi dziećmi. Ze względu na rehabilitację maluchy nie mają czasu na normalne kontakty z rówieśnikami. Celem Marzycielskiej Poczty jest wsparcie dzieciaków na duchu i po prostu ofiarowanie im małej chwili radości. Przypomnijcie sobie, jak w dzieciństwie skakaliście na widok koperty z Waszym nazwiskiem. One czują to samo.

   
Można wysyłać paczki, kartki albo zwyczajne listy. Włączenie się do akcji jest bardzo proste. Wystarczy wejść na stronę Marzycielskiej Poczty. Nie trzeba podawać żadnych informacji na swój temat. Na stronie umieszczono profile wszystkich dzieci razem z ich adresami, opisami zainteresowań, listami ulubionych bajek, rodzin, historii choroby i tak dalej. Uwaga, dzieci nie zawsze są w stanie odpowiedzieć listownie. Często dziękują wolontariuszom za kontakt w komentarzach pod własnymi profilami.  Strona akcji jest ogólnie bardzo wygodna i prosta w obsłudze. 

Z doświadczenia polecam Marzycielską Pocztę jako naprawdę satysfakcjonującą i wygodną formę wolontariatu. Mam nadzieję, że i Wy będziecie nią zainteresowani, a po namyśle znów sięgniecie po papeterię.

***

Oprócz tego krótkie ogłoszenie parafialne:

Jako, że za rok matura, w wakacje będę zajęta nauką chemii, certyfikatami językowymi i wyborem kierunku. Dojdzie do tego jeszcze nauka jazdy oraz przeróżne zdarzenia losowe, np. męczące mnie dzisiaj przeziębienie. Ponadto zauważyłam u siebie ostatnio ogólny spadek inspiracji. Nie chcę publikować nieprzemyślanych rozważań czy niedopracowanych opowiadań. Z tego powodu posty będą się od dzisiaj pojawiać bardzo nieregularnie, możecie spodziewać się następnego za miesiąc albo za dwa dni. Bardzo Was przepraszam i dziękuję za okazywane zainteresowanie. 

Good morning, and in case I don't see ya: Good afternoon, good evening and good night!

piątek, 3 lipca 2015

Wszystko można ukraść

Czy sztuka jest kradzieżą? Takie pytanie utkwiło mi w głowie po ostatnim kumpelskim wieczorze filmowym. Jak wszystkie ważne problemy ten rozważany jest już od bardzo dawna, a kultura Internetu tylko ponownie zwraca na niego uwagę. Czy człowiek stworzył kiedyś coś nowego, czy tylko przez wieki naśladował działanie wszechświata?
Przepraszam za wprowadzenie dekadenckiej atmosfery, ale to właśnie taki klimat panuje u nas na co dzień. Propagowane są hasła o powrocie do korzeni, pracownicy korporacji wyjeżdżają w Bieszczady, a swetry z naturalnej wełny osiągają zawrotne ceny. Ludzie czują się niepewnie, być może zawsze tak było i stąd lęk przed końcem świata. Pesymizm nie tłumaczy jednak istnienia problemu. Czym jest tak ceniona w XXI wieku przez kilkumiliardową ludzką populację oryginalność?


Film, który w takim stopniu wytrącił mnie z równowagi, to "Wyjście przez sklep z pamiątkami". Oficjalnie jego autorem jest Banksy, ale jak to pokazuje cała fabuła, prawda jest znacznie bardziej skomplikowana. Główny bohater to Francuz zamieszkały w Los Angeles i właściciel sklepu z odzieżą, Thierry Guetta. Na jego psychikę w znacznym stopniu wpłynęła śmierć matki, której poważną chorobę przez długi czas przed nim ukrywano. Od czasu, kiedy dostał kamerę, ma on obsesję na punkcie nagrywania każdego ważnego momentu w życiu jego rodziny. Chce się upewnić, że nigdy żadnego z nich nie przegapi i zawsze będzie mógł do każdej z chwil wrócić.
Wzruszająca historia, ale słuchając jej czułam już lekki niepokój. Nie miałam może tak traumatycznych wspomnień z dzieciństwa, ale czy moja motywacja do pisania nie była podobna do marzenia Thierry'ego? Niewielu pisarzy się do tego przyznaje, ale chyba każdy pragnie być w pewien sposób unieśmiertelniony przez swoje dzieła. Może to niskie, ale chciałabym na zawsze zachować mój mały świat, moją rodzinę i przyjaciół w literaturze jak preparaty w formalinie. Wiedzieć, że te wszystkie cenne doznania, przemyślenia i wydarzenie nie pójdą na marne, że może się kiedyś komuś przydadzą.
Dalej Thierry, korzystając ze znajomości swojego kuzyna, poznaje świat street artu. Spotyka wielu ludzi, którzy robią naprawdę ciekawe rzeczy. Filmuje ich i śledzi dosłownie wszędzie, w razie czego usprawiedliwiając się, że przygotowuje dokument o początkach sztuki ulicznej. W końcu udaje mu się poznać nawet Banksy'ego i z miejsca Francuz zostaje cieniem artysty. "Wyjście przez sklep z pamiątkami" ma w sobie wiele niewymuszonego humoru. Interesujące są szczególnie historie samych graficiarzy, ich dzieła oraz niebezpieczeństwa związane z ozdabianiem miasta wbrew woli władz (polecam opowieść o manekinie z Guantanamo w Disneylandzie), warto więc obejrzeć ten film nawet dla środowiskowej otoczki.


W pewnym momencie Thierry opacznie odbiera sugestię przyjaciela i wpada na pomysł, by samemu zająć się sztuką. W końcu przez długi czas obserwował pracę artysty, czemu nie miałby robić tego samego? Szczególnie, że w międzyczasie grafiki Banksy'ego zaczęły za zawrotne kwoty sprzedawać tacy marszandzi jak na przykład Sotheby's, a Thierry ma problemy finansowe. Francuz wynajmuje więc galerię i zatrudnia kilkudziesięciu ludzi, płacąc im za tworzenie grafik według jego koncepcji. Pomysły bierze wprost z dzieł innych artystów, nie dbając o przesłanie, a o ogólnie dobre wrażenie. Wymyśla dla siebie pseudonim Mr Brainwash, stwierdzając, że właśnie o to jedynie chodzi w tworzeniu, o pranie mózgu. Jest plagiatorem, a jednak z pomocą sprytnej kampanii reklamowej udaje mu się wypromować galerię. Wkrótce krytycy zachwalają jego prace, a on sam zaczyna zarabiać krocie bez większego wysiłku.
Dzieła Thierry'ego na pierwszy rzut oka niczym nie różnią się od twórczości jego kolegów. Styl i forma są identyczne, brak im jedynie przesłania. To bardzo ładne, zupełnie puste wydmuszki. Mr Brainwash cały czas pozostaje jedynie odtwórcą rzeczywistości. Jego motywacja wcale się nie zmienia, cały czas chodzi jedynie o zachowanie, zakonserwowanie tych wszystkich rzeczy, które Thierry uważa za wartościowe.
Skoro tak, co można powiedzieć o innych artystach ukazanych w filmie? Czy oni nie kopiowali świata dookoła nich? Skąd więc wzięli swoje pomysły? Sztuka to w pewnym sensie kradzież, bo każdy utwór jest kolażem zbudowanym z wielu rzeczy zebranych przez człowieka. Podsłuchanych rozmów, scenariuszy filmowych, codziennych wydarzeń. Żaden z nas nie ma boskich uprawnień i nie może stworzyć czegoś z niczego. Wydaje się, że naszą domeną staje się wyłącznie powtarzanie.
Jest jednak jeszcze jeden szczegół, który być może uratuje naszą kulturę. Przyczyna wielu ludzkich zalet i wad, subiektywizm. Chociaż każdy z nas widzi taki sam świat, każdy widzi go inaczej. Nakładamy własne zdanie jak filtr, ukazując w ten sposób nie tylko obraz obiektywny, ale i nasze lęki, ułomności, marzenia. W ten sposób uczymy się nawzajem empatii, zrozumienia, że drugi człowiek może nie żyć w skrzywionej rzeczywistości, a mieć dziwaczne okulary.


Może nie jest to wielka pociecha, może kiedyś takie wyjaśnienie przestanie wystarczać, ale mi na razie pasuje rola wiecznego komentatora. Może kiedyś ktoś wpadnie na jakiś lepszy pomysł, czekam niecierpliwie. Tymczasem w filmie o Banksym sam Banksy zdołał się nam wywinąć, omamić nas obrazkami Thierry'ego i wyjść incognito. Bardzo sprytnie, gratuluję.
Zostawię wam kilka cytatów Susan Sontag. Mają już kilkadziesiąt lat, ale chyba niewiele się od tego czasu zmieniło. To samo nie podobało się ludziom kultury w tamtych czasach:

"Nasza kultura opiera się na nadmiarze, nadprodukcji, w rezultacie czego nasze doświadczenie zmysłowe stopniowo coraz bardziej traci na wyrazistości. Warunki współczesnego życia - materialnej obfitości, namnożenia rzeczy - osłabiają naszą zdolność odczuwania. [...] Dziś ważne jest uleczenie naszych zmysłów. Musimy się nauczyć więcej widzieć, słyszeć i odczuwać." "Przeciw interpretacji i inne eseje"

A oto co ona myślała o funkcji artysty:

"Jednym z najstarszych zadań autora jest wystawienie społeczeństwu rachunku za hipokryzję i złą wiarę (...)." "Pod znakiem Saturna"

A co Wy o tym myślicie?